foto1
Zespół muzyczny "Szynwałdzianie"
foto1
Zespół muzyczny "Szynwałdzianie"
foto1
Zespół muzyczny "Szynwałdzianie"
foto1
Koło Gospodyń Wiejskich w Szynwałdzie
foto1
Koło Gospodyń Wiejskich w Szynwałdzie

Koło Gospodyń Wiejskich w Szynwałdzie

Super Babki z Szynwałdu

Ciąg dalszy moich inspiracji...

Ciąg dalszy moich inspiracji...

Witojcie!!! Minąły święta a potem sylwester, teroz drugie święta i cłowieka nachodzi zaduma nad przesłem casem. Mnie tyz tak nasło na wspomnienia choć luk w nich nie brakuje, kilka razy film sie urwoł. Nojbardzi utkwił mi w pamięci zesłorocny sylwester, aśmy pochlali! Przygotowania do zabawy zacąły sie juz wceśnom jesieniom po wykopkach. Łopukaly my kilka kosyków buroków polifastów, skrajaly w burocorce, wsypaly do becek, potem woda i drożdże. Nad wszystkiem mioł pieczę stary Flys, w końcu mo nojlepsą fabrykę we wsi to sie zno. Jak zacier juz dojrzoł Flys kozoł przyniś parnik i postawić koło studni, som zaś wziął kilka metrów miedziany rurki i fachowo zwinął w śpilarę na dyślu łod wozu. Parnik my zaloly zacierem a stary Flys włozuł swoje ustrojstwo do koryta z wodą i fachowo podłącył do parnika, uszczelniając wszystko ciastem. Ze swoi aparatury Flys skorzystać ni mógł bo ta została tymczasowo aresztowana na posterunku w Tornowie. Flys przeżegnoł to wszysto krzyzem świętym i proces rusół. Jak ukapało pół dymiona, to my zacęly sprowdzać cy nase burocane martini mo smak i moc, coby goście zadowolone buły. Po drugi śklonce Józek Bijok zaintonowoł starocerkiewną pieśń.
Horyłko z buraka
Robis ze mene duraka
Jo za tiebie srebro złoto
Ty mene jeb w bołoto
Staremu Flysowi zaś włącuł sie przedni napęd i zacął na cworokach chodzić po podwórku, przpomnioł se ze w tamtem roku piątkę tu zgubiuł. - Tata szybko wstawejcie! Wieprzek!!! - wrzasnął jego syn Grzesiek. Faktycnie, z chlywka ucik wieprzek, co był na zakąski przeznacony i mioł naturalną śmiercią łod łobucha paść. Wieprzek gnoł co siuł w stronę Flysa. Flys sie w łostatni chwily podniósł i dzięki temu to łon na wieprzku wirzchem pojechoł, a nie wieprzek na niem. Pognaly w stronę postwiska dlo bydła, wieprzek pod zyrdkani sie zmieściuł, a Flys nie. Potem my go musiely ze zyrdek we śtyrech ściągać. Pocątkowo zaplanowołem na sylwestrową zabawę iś som no bo po co drzewo do lasu wozić skoro łono tam jes, ale moja Zośka zrobiuła mi referendum. Postawiuła trzy pytania. 1. Cy zobowiązuję się prać i prasować? 2. Cy zobowiązuję się gotować i sprzątać chołpę? 3. Cy zobowiązuję się doić krowy? Przy tem postawiuła warunek, ze jak choć na jedno pytanie łodpowiem ,,nie“, to na zabawę mogę som iść, ale do chołpy ni mom po co wrocać. Wobec tak postawiony sprawy postanowiułem ze Zośkę na zabawę weznę. Aha zapomniołem wom powiedzieć, ze to mioł być bal maskowy. Moja Zośka przebrała sie za królową, a jo za zbója Madeja, ubrołem se serdok barani na lewą stronę a pod pachę wziąłem tucok do tucenio świniom źmioków, łowinięty aluminiowom foliom. Zawse sie moze przydać. Jak my przyśly do remizy, to już prawie wszyscy byly. Stary Bzdyk przebroł sie za Batmana, po kilku śklonkach nasego martini uwierzuł ze nim jes. Łoświadcuł, ze zaroz bedzie lotoł, po cem wyskocuł z piętra remizy na pole. Jak my go wyciągnęly ze zospy to bardzi bałwana przypominoł niz batmana, dopóki nie łodtajoł. Jego staro twierdzi, ze łon zawse bałwon buł. Hanka Grusconka przebra sie za akumulator, chyba chcia zeby ją wszyscy ładowaly. Grzesiek Fysów przebroł sie za prostownik, nawet ją złapoł za klemy ale łodskocuł jak prądem razony. Jak dosed do siebie to powiedzioł ze mo korki watowane i moze mu sie transformator spolyć. Sołtys przebroł sie za Napoleona, cosik zacął do mnie sukać, więc dołem mu tucok powąchać i powiedziołem mu, ze jak chce to zaroz mu zrobię Waterloo, powąchoł, stwierdziuł ze cmentorzem zalatuje i posed sukać inny łofiary. Ło północy szczeluły korki szampiona, a strażoki łodpolyly fajerwerki. Fajerwerki zacąły być jesce bardzi efektowne jak łod nich zająła sie strzecha na wozowni u starego Gracuły. Nie wiem co Gracuła mioł tam pochowane, bo jak strażoki poleciely gasić, to we wozowni cosik zacąło szczylać nojpirw pojedynco, a potem seriami. Jak Gracuła powiedzioł strażokom, zeby uwozaly, bo łon dobrze nie pamieto, ale tam moze być coś grubsego, to zostawily groty i uciekly. Tak ze wozownia bez zodnych przeszkód wypoluła sie do samy ziemi. Tak ze bal sie udoł, atrakcje buły, potem we wrześniu przyrost naturalny znacnie się powięksuł. Co Gracuła mioł we wozowni to sie nie wyjaśniuło bo sie nie przyznoł. Myślę ze to jakiesi pamiątki. Do Hanki tyz jakisi prostownik zaglądo. Cikawoś jak nom sie udo przysły sylwester. A jesce jedno, to nase martini to cosik w sobie mo, jak wypiję śklonkę tego specyfiku, to nawet moja Zośka zacyno mi sie podobać. Ale śpię łosobno, bo jak sie jes dwadzieścia pięć lot po ślubie, to ze swoją babą się nie śpi. To by buło kazirodztwo. Wolę iś do Hanki, tam mi wygodni.

Piotr Zięba

inspiracje

Real time web analytics, Heat map tracking

Copyright © 2024 Koło Gospodyń Wiejskich w Szynwałdzie